To był piknik !

Zaczęło się niewinnie… Pogoda była piękna, świeciło cudne słoneczko…

Na doroczny piknik rodzinny goście schodzili się powolutku, nie spiesząc się wcale, nie przeczuwając zupełnie, co za szaleństwo ich czeka (w przeciwnym razie dotarliby szybciej).

Na wszystkich czekały klasowe stoły. Z początku skromne, z czasem coraz bardziej zastawione jadłem wyśmienitym i smaczną popitką. Były wielkie, dmuchane zabawki i zjeżdżalnie dla dzieci, stoiska z zabawkami – dla każdego coś dobrego.

Kilka minut po godzinie 14. mikrofon ujął Pan Dyrektor. Przywitał zgromadzonych, a potem do głosu doszła pani Marta Jędrzejczak i pan Filip Łopuski. I wtedy się zaczęło…

Najpierw do zabawy porwały część zgromadzonych gorące rytmy samby. Potem był pokaz makareny i lambady. Niezrównane panie nauczycielki wraz z uczniami pokazały wszystkim, jak się tańczy! Śmielsi goście tańczyli wraz z nimi pod sceną. Ci nieśmiali wystukiwali rytm stópką (zajadając to i owo) bądź kołysali się uszczęśliwieni.

Ale to jeszcze nie wszystko. Nagle na scenie pojawili się najprzystojniejsi mężczyźni z kadry nauczycielskiej na czele z samym panem Dyrektorem. Publiczność zadrżała. Co to będzie? Co to będzie? A to country dance będzie! Do panów dołączyły niezrównane koleżanki z kadry i zaczął się taniec taki, że… żadne pióro tego nie opisze. Nawet mojemu trudno. To poczucie rytmu, te układy choreograficzne, ten wdzięk, ten sexapeal… Ach, będzie nam się to śnic po nocach jeszcze nieraz.

Po chwili wytchnienia (kiedy przy stoisku z kiełbaskami, bigosikiem i kawką zrobił się tłok) niesamowita pani Marta zaprosiła na scenę chór rodziców. Wspólnie odśpiewali „Fever” tak, że wszystkim gościom zrobiło się gorąco.

Ale to jeszcze nie wszystko. Ledwo chór skończył, na scenie pojawiły się przecudnej urody dziewczynki i panie prowadzące, i zatańczyły taniec orientalny. Przepięknie ubrane kołysały się rytmicznie – oj, było na co popatrzeć. Później nastąpił krótki kurs tańca arabskiego. Nic trudnego – bioderko tam, nóżka tam, rączki i tu, i tam. Super.

Ledwo się skończyło, a już niezmordowana pani Marta wprowadziła na scenę ponownie chór Quasi Coro, który odśpiewał piosnki afrykańskie – wszyscy fantastycznie „po afrykańsku” ubrani.

Później podziwialiśmy układ taneczny do utworu „Waka, waka” oraz tańce rosyjskie – pod przewodnictwem pana Kostadina Kostova, niezapomniane przeżycie. Tańczył wraz z uczniami. Odważniejsi goście próbowali swoich sił w tańcu pod sceną. Ci mniej śmiali nadal rytm stópka wystukiwali (popijając to i owo) lub kołysali się jeszcze bardziej uszczęśliwieni.

Ale to jeszcze nie wszystko. Po kalince i kazaczioku pani Kasia Naruszewicz wraz z uczniami dali czadu po irlandzku. Cóż to był za widok! Jak im się te nożyny nie poplątały, to ja nie wiem – zdolne bestie, ot po prostu. Po chwili na scenie pojawiła pani Kasia Niedźwiedź i pokazała wszystkim, jak się tańczy twista. Cudo! A potem ujrzeliśmy nasze kochane przedszkolaczki z „Ptasiego Gniazda” w tańcu austriackim. Wspaniale ubrane, przejęte występem – bezcenny widok, moi drodzy.

Po jakimś czasie na scenie pojawił się ponownie pan Kostadin i dał popis ZORBY – kto nie widział, niech żałuje.

Ale to jeszcze nie wszystko. Pani Marta (wulkan energii, słowo daję) poderwała do tańca i uczniów, i nauczycieli, i nawet część Dyrekcji (widziałam, widziałam). Wspólnie odtańczyli taniec belgijski. Fantastyczny pokaz. Tym razem na trawce, bo na scenie wszyscy by się nie zmieścili. I ponownie, śmielsi goście dołączyli do zabawy (już nieco zmęczeni, ale nadal pełni ochoty), a ci nieśmiali… cóż, nadal rytm nóżką wystukiwali…

Później nadszedł czas na tańce i śpiewy polskie, i wtedy… na scenie pojawiły się pani Aldona Sławińska i pani Agnieszka Czernikowska wraz z uczniami. Zaśpiewały „Koko, koko, euro spoko”. A jak to zrobiły? Powiem tyle: Zaśpiewały tak, że oryginał niech się schowa.

Po chwili wytchnienia popis dali uczniowie podstawówki, śpiewając dla wszystkich mam „Mamma mia”, oraz nasi gimnazjaliści, Kuba Radziewicz i zespół Comenius – niezapomniane przeżycie.

Piknik zakończył się paradą samby. Niby radosną, ale i smutną, bo wszyscy mieli ochotę na więcej przeżyć. Nie ma się co dziwić. Przy tak niesamowitych występach czas upłynął szybko. Zbyt szybko. Ale proszę się nie martwić. Spotkamy się znów za rok! Będzie przynajmniej tak samo dobrze, a może i lepiej.

A na tegorocznym pikniku i ja byłam, wodę i soczki piłam, a co ujrzałam, to opisałam:)

Czytaj więcej